03 lutego, 2011

spotkanie autorskie

Siedzę  z lekko pochyloną głową, wbijam wzrok w stolik, bo i tak nie widzę dalej, niż na metr. Okulary leżą obok książek, ale ich nie zakładam, bo podobno bez nich wyglądam dużo lepiej. Chyba chcę wyglądac lepiej, więc próbuję się uśmiechać uśmiechem, na jaki mnie stać. Nie stać mnie na piękny uśmiech obejmujący zęby, a może i nawet dziąsła. Nigdy nie podobały mi się dziąsła, nawet te wolne od paradontozy, lekko zwilżone śliną, i nie wiem dlaczego ludzie chcą to ogladać. Szeroki uśmiech jest bardzo popularny, ułatwia kontakty międzyludzkie, ukrywa złe nastroje, rozjaśnia twarz, więc wszyscy się go uczą na pamięć i potem przy każdej okazji automatycznie stosują. A przecież śmieją się tylko oczy, reszta to sztucznie napięty zestaw mięśni.
Sięgam po okulary, ale tylko po to, by krótko zbadać nastroje publiczności. Łowię każdy gest i każde skrzywienie twarzy i nie dam sobie wyjaśnic, że kogoś boli ząb. Nawet wśród tych, którzy przyszli porozmawiać o mojej książce też szukam wrogów
Tak wyobrażam sobie moje pierwsze spotkanie autorskie. Biedni, ci co przybędą!